sobota, 3 marca 2012

Zapiski reemigranta

        Gdy 30 lat temu przybyłem w ramach emigracji solidarnościowej do U.S.A. jedyne, co wiedziałem to to, że prezydentem jest Regan . A znajomość języka angielskiego zamykała się w słowach yes i no. Poznanie kilku słówwięcej pozwoliło mi zacząć poznawać sytuację w Bridgewater, w stanie New Jersey - gdzie mieszkałem 21 lat - a przez to i w U.S.A.        Mam tyle do przekazania. W kolejnych zapiskach dokonam kilku porównań, nie zawsze wypadających na korzyść którejś ze stron.
        Pierwsze dotyczy partii i polityki, czyli tematów, na których za wyjątkiem medycyny wszyscy znamy się najlepiej . W mieście od wczesnych lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, aż do 2004 r. rządy sprawował mayor (prezydent) Dowden - demokrata, natomiast prawie cała rada składała się z republikanów. Różnice poglądów nie przeszkadzały w dobrym zarządzaniu miastem. Zawsze czynnie uczestniczę w życiu lokalnej społeczności, dlatego tak jak teraz w Zduńskiej Woli, również tam brałem udział w township council (sesjach rady miejskiej), często zabierając głos. Byłem członkiem partii republikańskiej . W czasie sesji rady nigdy z żadnych ust nie padła uwaga o przynależności do partii lub frakcji. Moje wystąpienia nie były przedmiotem kąśliwych uwag, ani nie były przerywane przez przewodniczących rady. Więcej, nawet moja uboga i nie gramatyczna angielszczyzna nie prowokowała do kpin. Zawsze otrzymywałem odpowiedzi na swoje wystąpienia, a ich tematem było tak jak i tu miasto, nie jedna ulica, czy dzielnica, ale całe miasto. Zupełnie inaczej wygląda to w czasie posiedzeń sesji w Zduńskiej Woli. Tutaj jestem członkiem Platformy Obywatelskiej. Moje wystąpienia są przerywane, zwłaszcza przez radnych 3P oraz Forum Dobrej Woli. Uwagi dotyczące mojej przynależności politycznej nagminnie czyni przewodniczący PiS radny Kolęda,
ale nie tylko on. A przecież to co mówię powinno być wysłuchane. Jestem mieszkańcem Zduńskiej Woli i chciałbym aby moje miasto było moją dumą. Nie odwrotnie. Dlatego póki „coś mnie boli w Zduńskiej Woli” – będę o tym mówił.
          Kilka słów o Bridgewater: liczy ok. 45 tys. mieszkańców, ma 84 km2 i tylko 5 (słownie: pięciu) radnych. Co dwa lata wymienia się dwóch lub trzech radnych, żeby procesy zarządzania nie ulegały zmianom . Bardzo bym chciał, żeby taka sytuacja była w moim mieście Zduńskiej Woli. Niestety, żadna z partii tworzących prawo w naszym kraju nie ma takiej woli politycznej .
           Już na marginesie: w USA nie tylko czynnie uczestniczyłem w sesjach rady, pisałem też do kongresu i do Białego Domu (White House) w Waszyngtonie. Pisałem o różnych sprawach ,o języku urzędowym, o społeczeństwie. Zawsze otrzymałem odpowiedź. Choć moje wystąpienia często były krytyczne, nie miałem poczucia odrzucenia. Dzięki mojej aktywności otrzymywałem zaproszenia na inaugurację prezydencką, a nawet zostałem zaproszony na obiad z prezydentem Bushem . Tutaj wygląda to trochę inaczej. Nie chcę biernie przyglądać się temu, co nurtuje mnie w Polsce. Dlatego swoimi przemyśleniami dzieliłem się pisząc do kilku posłów z różnych partii. Niestety - bez słowa odpowiedzi.
           To tyle na pierwszy raz, w następnych zapiskach chcę przekazać informacje i porównać sprawy: pracy i emerytur, prawa i policji, osiedli, czystości, oświaty i szkół, służby zdrowia, a na sam koniec wspomnę jak doszło do mojego wyjazdu .

Zduńska Wola, 2 marzec 2012r.

Andrzej Minkiewicz

1 komentarz: