sobota, 28 czerwca 2014

Zduńskowolska Arka Noego wg Niedźwieckiego.


 Ostatnia sesja rady miasta może przejść do historii z co najmniej trzech  powodów. Z powodu nieuzasadnionego uzyskania absolutorium przez Piotra Niedźwieckiego, z powodu stylu  jego wystąpienia oraz z zawartości tegoż  wystąpienia.

  Piotr Niedźwiecki nie powinien otrzymać absolutorium i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Jego  zarządzanie (to strasznie dużo powiedziane w jego przypadku) głównie polegało na zadłużaniu miasta i to  za sprawą tego z VII kadencji, na kolejnych obiecankach, karuzelach kadrowych, a przede wszystkim na nieróbstwie czego dowodem jest mizeria w pozyskiwaniu środków unijnych, w porównaniu  choćby z miastami  sąsiadującymi. To także wynik chaosu w zarządzaniu kadrami, który w ciągu ostatnich pięciu latach,  osiągnął poziom absurdu.

   Wróćmy do budżetu. Ktoś powie - przecież zrealizował zatwierdzony na 2013 rok budżet. To prawda, ale jest to budżet zatwierdzony przez jego koalicję. Budżet którego wykonanie zadłużyło Zduńską Wolę do niespotykanego, w historii tego miasta, poziomu. Budżet, którego wydatki, poza tymi wynikającymi z dotacji i subwencji,  dotyczą głównie ratusza. Ratusza którego budowa dołuje i dołować będzie przez kolejne lata finanse naszego miasta. Budżet, co do którego rzeczywiście regionalna izba obrachunkowa, nie wniosła szczególnych uwag, ale wbrew zachwytom Niedźwieckiego wzięła go pod uwagę tworząc opinię o założeniach finansowych na lata następne. W tej opinii zawarła swego rodzaju ostrzeżenie, którego głównym punktem jest  podkreślenie  braku możliwości dalszego zadłużania się. Już obecnie, biorąc pod uwagę aktualnie obowiązujące reguły obliczania dopuszczalnego poziomu spłaty zadłużenia RIO twierdzi, że przy choćby minimalnym zachwianie wykonania, głównie dochodów ze sprzedaży majątku, zostanie przekroczony dopuszczalny wskaźnik, a w konsekwencji dojdzie do ruiny finansowej Zduńskiej Woli. Taka jest rzeczywistość miasta i ani szeroki sztuczny uśmiech ani ekspresyjne, nieskoordynowane ruchy  Niedźwieckiego, ani wymienianie rozgrzebanych inwestycji  ani grożenie palcem opozycji tego nie zmienią.

  Styl wypowiedzi Niedźwieckiego już wielokrotnie był poruszany przeze mnie. Głównie chodził o jego pezepeerowski charakter. Komunistyczną agitatorską kwiecistość. Styl na poziomie gminnego sekretarza PZPR. Dziś możemy jeszcze dodać : styl prostacki, arogancki dający obraz jego kultury, a w zasadzie braku kultury. Piotr Niedźwiecki widać uznał, że publiczne obsobaczenie radnej opozycyjnej doda mu splendoru, a może i męskości. I rzeczywiście dodało głównie męskości i to takiej na poziomie żula spod budki z piwem (starsi wiedzą o co chodzi, młodsi niech zapytają rodziców).

  Tak się kilkakrotnie zdarzyło, że bywałem w urzędzie za czasów, gdy był wiceprezydentem, a i w początkowym okresie jego prezydentury także. W urzędzie przebywał rzadko, a jeżeli już to tylko rano i głównie  czas poświęcał na  czytanie gazet i to ich ostatnich stron. Może miałem pecha i przychodziłem nie w porę? Być może. Nie wiem czy to co pił to była kawa, herbata czy bóg wie co, ale z relacji obecnie tam pracujących niewiele się i dziś zmieniło. Czy więc  tuż przed sesją przedawkował z neospazminą i popił nie tą kawą czy nie tą herbatą  co trzeba? Nie wiem. Wiem jedno, mówiąc o kawie w czasie pracy,   mówił przede wszystkim o swoim sposobie spędzania czasu w urzędzie, a to świadczy i o jego aktualnej psychice i o jego poziomie intelektualnym. Można powiedzieć ; każdy mierzy własną miarką. Leń widzi w każdym większego lenia od siebie.

  Trzeci element wywołał u mnie niemal spazmatyczny śmiech. Czy wiecie co, zdaniem Niedźwieckiego stanie się motorem rozwoju Zduńskiej Woli,  magnesem dla młodych ludzi, co zatrzyma ich w mieście? Nowe miejsca pracy? Nie, bo ich nie będzie przynajmniej do czasu prezydentury Niedźwieckiego. To może nowe mieszkania ? Też nie, bo ich też nie będzie. Może więc jakiś lokalny program prorodzinny. No takimi bzdurami, radni Forum na czele z Niedźwieckim, głowy na pewno zawracać sobie nie będą. Więc do diabła co ??? Odpowiedź jest banalnie prosta : RATUSZ ! Zaskoczeni?  Ratusz dla Niedźwieckiego staje  się arką Noego, w której wg niego znajdzie się miejsce dla niego, jego kumpli i dla 8 tys. jego wyborców  i jednocześnie swoistym perpetum mobile w jednym.

  A tym czasem dzięki wciąż podkreślanej przez magistrat dbałości o finanse publiczne  strata na ratuszu, na dzień 28.06.2014 r wynosi bagatela : 5.280.103,80 zł.

 

Max Weber

niedziela, 22 czerwca 2014

Tylko wstyd


 Życie nie dla wszystkich usłane jest różami. Jedni jak król Midas, czego się nie dotkną zamieniają to w złoto, inni na odwrót - w kamienie. Gdy jedni potrafią robić interesy z niczego, inni choćby na początku dysponowali górą złota i tak obrócą to w niwecz i splajtują. To kwestia wiedzy i dokonywanych wyborów. Często niestety wybieramy na zasadzie - chcieć, rzadziej na zasadzie - móc. Często na podstawie intuicji i w emocjach, rzadziej w oparciu o wiedzę. Nie od dziś wiadomo, że choć wszyscy, w niemal identyczny sposób przychodzimy na ten świat, to jednak obok wielu innych różnic, różnimy się potencjałem. To co jednym przychodzi lekko innym z trudem, a przecież są i tacy co nic nie osiągają. Tak jest w sporcie, w biznesie, w życiu codziennym, tak jest  także w polityce. Jest praca i sukces, a czasami  są tylko dobre intencje ... i nic więcej. A kiedy brak jest nawet dobrych intencji, a wszystko co się robi to jedynie widzimisię otaczających nas klakierów ? To wówczas idziemy prostą drogą do kompromitacji, szczególnie gdy działamy na forum publicznym. A to wypisz wymaluj sytuacja  Zduńskiej Woli. Deklaracje za deklaracjami, projekty gonią projekty, jedne mrzonki zastępowane są innymi. Inwestycje, jeśli już się rozpoczęły idą jak po grudzie. Większość to niestety  fuszerki, za które przyjdzie nam, mieszkańcom już wkrótce słono zapłacić. Najlepiej bowiem wychodzimy na tych inwestycjach, których Piotr Niedźwiecki nie rozpoczął. I być może należy się gorąco modlić, aby nie rozpoczął już żadnej. Aby także nie zlecał żadnych opracowań, projektów i wszystkiego tego co mu się tam w jego i Marka głowie roi. Bo w tym przypadku brak tych kosztów - to zdecydowany zysk.

   Tutaj już nie tylko chodzi o to, że swymi działaniami, wypowiedziami, zachowaniami kompromituje siebie, ale niestety także nas, nas mieszkańców Zduńskiej Woli. Miasta z ogromnymi aspiracjami sprowadzonego przez Niedźwieckiego do roli okolicznego trefnisia. Na forach regionu łódzkiego, coraz częściej zdarza się, że pod krytyką  urzędującego w którymś z miast burmistrza czy prezydenta ktoś dopisuje komentarz typu; mamy i tak więcej szczęścia, że nie mieszkamy w Zduńskiej Woli, albo nasz prezydent w porządku nie jest, ale co mają powiedzieć w Zduńskiej Woli. Co mają powiedzieć w Zduńskiej Woli? Każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Ja jemu ... nie sprzyjam, co zrobią inni w dniu wyborów nie wiem. Wiem , komu on ... sprzyja. O tym zresztą wie cała Zduńska Wola. I to niestety nie jest w interesie miasta a jedynie w interesie tych kilku osób. Wiem także komu on ... nie sprzyja. Nie sprzyja Zduńskiej Woli, kompromitując siebie i nas. Ale to właśnie my możemy postawić tej kompromitacji tamę. Wówczas zaoszczędzimy nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim unikniemy wstydu. To my musimy zachować się odpowiedzialnie, jeśli oczywiście ... sprzyjmy sami sobie i temu miastu.
  

Max Weber

wtorek, 17 czerwca 2014

Meandry demokracji


   Nic tak nie pobudza emocji jak sport i polityka. Jedno i drugie potrafi łączyć, ale potrafi też dzielić. Niestety tego drugiego mamy znacznie więcej. W walce z przeciwnikami, w sporze z antagonistami sięgamy często po metody, które zastosowane przeciwko nam  budzą nasze oburzenie i zdecydowanie negatywną ocenę. Syndrom Kalego jest wszechobecny. Tacy jesteśmy. Wyrozumiali dla swoich ułomności i bezwzględni w ocenie ułomności innych. Jest to kwestia  pewnych standardów. Standardów innych dla siebie, innych dla konkurentów, rywali, przeciwników.

    Sportowe emocje w postaci Mistrzostw Świata w piłce nożnej są oczywiście mniejsze, bo nie gra Polska.   Większość z nas ma jednak swoje ulubione drużyny. Kibicowanie im, choć nie pozbawione   emocji,  nie tworzy ogromnych punków zapalnych, a jedynie jest dobrą zabawą w gronie znajomych, kolegów, przyjaciół. Spieramy się, ale są to  spory, które zazwyczaj rozładowują się wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego.

    Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku sporów politycznych. Tutaj udało nam się wybudować takie mury,  że ten Berliński to mały pikuś. Czy to ma sens. Oczywiście, że nie ma. Ludzi godnych w poszczególnych partiach jest znacznie więcej niż tych niegodnych. Najgorsze jest generalizowanie. Czy kilkunastu a nawet kilkudziesięciu złych prokuratorów świadczy o tym, że wszyscy prokuratorzy są właśnie tacy? Czy kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu księży pedofilii świadczy o tym, że cały katolicki kler jest taki ? Czy kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu polityków krętaczy świadczy o tym, że cała klasa polityczna taka jest? Tak można mnożyć te pytania. Bez względu na ich ilość odpowiedź brzmi – nie.

  Czy wulgarny język którym posługują się niektórzy politycy w prywatnych rozmowach, to taki standard, czy raczej swoista arogancja i braki w wychowaniu ? To niestety brak osobistej kultury u niektórych i mała odporność na  przenikanie standardów knajackich u innych. Jak widać są tacy co nie  potrafią  rozmawiać nie używając przekleństw. Przykre jest, że są wśród nich  ci, którzy godząc się na wykonywanie ważnych funkcji w państwie( w mieście zresztą też) winni mieć świadomość, że wymagamy od nich wyższych standardów, także tych  językowych.

   Przyjrzyjmy się naszemu lokalnemu medialnemu życiu. Przypomnijmy sobie jak wiele było gazetowych sensacji i afer. Ile się   potwierdziło? Były przede wszystkim medialną wojną jednych grup przeciw drugim za pomocą donosów, anonimów, nagrań. Wciągały, bo wielu z nas by żyć musi mieć wroga. Popełniamy błędy, ale uczmy się na nich. Przyjrzyjmy się choćby komentarzom na tym blogu. Jak mało z nich dotyczy meritum. Różnijmy się, ale ładnie.

   Bez zachowania dystansu, przede wszystkim do siebie, ale także do  wszystkich tych sensacyjnych informacji w gazetach, TV, w internecie, pogubimy się w nienawiści, a jedyny zysk z tego będą miały, ze zwiększonej sprzedaży, media.


Max Weber

środa, 11 czerwca 2014

Zduńska Wola ma się tak jak ul. Zduńska

            
Stan miasta jest ostatnio przedmiotem wielu rozmów mieszkańców, sklepikarzy, przedsiębiorców, w końcu radnych i oczywiście władz miasta. Przy okazji 10-cio lecia wejścia do Unii Europejskiej usłyszeliśmy z ust Pana Prezydenta szereg okrągłych jak zwykle sformułowań, o tym jak to jest nam coraz lepiej.
            W pierwszych miesiącach tego roku włodarze potwierdzili zamiar przebudowy ul. Zduńskiej, oczywiście nie całej, tylko odcinka pomiędzy ulicami Paprocką i Główną.To zadanie miało zadać kłam szerzonej podstępnie przez opozycję tezie, że nic poza ratuszem się nie dzieje, bo brak pieniędzy. Na spotkaniach z mieszkańcami pojawiły się sformułowania o kompleksowości prac i trosce o komfort mieszkańców. W myśl zasady ufaj bezgranicznie i sprawdzaj dokładnie, w maju Pan Prezydent poproszony został, o podanie na czym ta przebudowa ma polegać.
W odpowiedzi czytamy:
„Na chwilę obecną konstrukcyjny przekrój dróg przedstawia się następująco: nawierzchnia ścieralna z betonu asfaltowego BA 0/16o grubości po zagęszczeniu 5 cm., na podbudowie tłuczniowej oraz alternatywnie na podbudowie z wbudowanego kruszywa (piasek, pospółka) z stabilizacją spoiwami hydraulicznymi. W zakres zleconego projektu wchodzą badania podłoża gruntowego. Po ich wykonaniu będzie można określić szczegółowo konstrukcje drogi.”
Na pozór odpowiedź jest wyczerpująca, ale część mieszkańców Zduńskiej Woli, w szczególności ci najbardziej zainteresowani ze Zduńskiej mogliby zapytać, czy to już nie zostało kiedyś ustalone, opracowane i obiecane.
Wracamy więc do historii, nie tak w końcu dalekiej, bo do stycznia roku 2009, kiedy na zlecenie Urzędu Miasta Zduńska Wola, Biuro Architektoniczno – Budowlane „PRO – ARCH-2” Sp.z.o.o. z Czechowic Dziedzic opracowało i tu uwaga „PROJEKT ULICY ZDUŃSKIEJ W ZDUŃSKIEJ WOLI” 
W treści opracowania znajdziemy Warunki Geologiczno - Hydrologiczne:
„W podłożu zalegają nasypy niebudowlane oraz osady rzeczne (TORFY, PIASKI ŚREDNIE I GRUBE, GLINY PIASZCZYSTE) i gliny zwięzłe .
Wody gruntowe stwierdzono na głębokości 1-1,6 m. ppt.
Podczas intensywnych opadów deszczu poziom wód gruntowych może się podnieść o ok. 0,5m.”
Odwodnienie:
„Zaprojektowano usytuowanie wpustów ulicznych odprowadzających wody opadowe do kanalizacji deszczowej(…) Dodatkowo, z uwagi na poziom wód gruntowych, zaprojektowano budowę drenów francuskich.”
Konstrukcję jezdni:
5 cm warstwa ścieralna BA
7 cm podbudowa zasadnicza BA
20 cm. podbudowa zasadnicza z kruszywa łamanego 0/31,5 mm
30 cm. wymiana gruntu podłoża na warstwę z materiału niewysadzinowego
           Teraz możemy porównać oba założenia projektowe i dowiadujemy się tego, co zostało przemilczane :
  1.  Miasto ma zamiar zaniechać budowy niezbędnej w tym miejscu ze względu na warunki gruntowe kanalizacji deszczowej. Woda będzie się rozlewała po powierzchni gruntu.
  2. Zleca się ponowne opracowanie i badanie gruntu, pomimo posiadania takiego opracowania, które nie doczekało się realizacji.
  3. Ze względów czysto finansowych zamienia się 62 cm. konstrukcji drogi, na 5 cm. asfaltu na podbudowie z tłucznia (nie podano grubości), lub spoinowanej hydraulicznie istniejącej podbudowie (mieszkańcy sami wiedzą po czym jeżdżą).
  4. Pomija się chodniki i niezbędne w tym miejscu, ze względu na potencjał rekreacyjny zbiornika wodnego, ścieżki rowerowe.  
W ten sposób mamy odpowiedź na pytanie jak się ma Zduńska, tym razem ulica,  ale i całe miasto. Brakuje pieniędzy na wszystko i dla wszystkich. Realizowane są próby uszczęśliwienia mieszkańców wyrobami drogopodobnymi i przedszkolopodobnymi. Okres trwałości tych „dzieł” będzie krótki, ale do wyborów wystarczy. Nikt na tym nie panuje, a nowi dyrektorzy biur nie wiedzą widocznie co mają w szafach. Wiceprezydent zajmujący się infrastrukturą pisze historię miasta od nowa, a za punkt początkowy obrał swoją nominację. To co było wcześniej jest głupie, złe, pokraczne i nieporadne.
Pytam Was Mieszkańcy, czy to widzicie? Dlaczego milczycie? Jak długo starczy Wam cierpliwości?  Jak długo milcząca koalicyjna większość w Radzie Miasta zamierza to tolerować. Szacunek dla każdego mieszkańca tego miasta, w tym w szczególności szacunek do mieszkańców ul. Zduńskiej nie pozwala milczeć. Ci ludzie zasługują na coś lepszego niż to, co zamierza zrobić Pan Prezydent.
 
AMICUS

sobota, 7 czerwca 2014

Frustrat


  Odkąd zostaliśmy państwem demokratycznym, odkryliśmy w sobie niemal wszyscy potrzebę komentowania. Komentowania wydarzeń, zachowań, wyglądu, sposobu wypowiadania się itd itp. To dobrze. Ważne jest zdanie każdego z nas, oczywiście pod warunkiem, że unikamy wulgaryzmów, słów ewidentne poniżających innych. Źle jest, kiedy zaczynamy krytykować ułomności fizyczne, lub wyznanie czy orientację. Nie ulega wątpliwości, że najwięcej uwagi poświęcamy aktorom, celebrytom i oczywiście mniejszej lub większej rangi politykom. Tym, którzy za pośrednictwem rozmaitych mediów bywają "u nas w domu", choć nie zawsze do niego zapraszani. Dziś poświęcimy nieco czasu byłemu politykowi, któremu wydawło się, że coś znaczy gdy nim był, a dziś wydaje nam się, że jemu się wydaje, że znaczy jeszcze więcej. Nie owijając w bawełnę, wg niego większość z nas to zwyczajni frustraci. Wydaje się, że VII kadencja, szczególnie senatu niektórym na zdrowie nie wyszła. Dziś okazuje się, że jeżeli ktoś nie przepada za imieniem Marek to jest to oczywiście frustrat, jeżeli ktoś nie potrafi kochać go i podziwiać takim jakim jest, to też jest to oczywiście frustrat. Najwięksi frustraci to oczywiście ci, którzy krytykują kolejne dzieło jego życia, pomnik uwielbienia dla samego siebie i niezłe źródło dodatkowego przychodu, czyli ratusz. Zresztą, cokolwiek ktoś skrytykuje, w czym bezpośrednio lub pośrednio brał udział, to oczywiście wynika to z małości krytykującego, która jest ni mniej ni więcej wynikiem jego, tego krytykanta, ciągłej frustracji. Frustrat to takie przeciwieństwo jego. Człowieka sukcesu, byłego ideanego wspólnika, byłego sprawnego senatora, byłego wizjonerskiego właściciela fabryki, byłego wielkodusznego sponsora. Wszędzie jak wiemy dał się poznać z jak najlepszej strony. Dziś epatuje nas nonsensami, żeby nie powiedzieć groteskową powagą, za pośrednictwem swego kolejnego dziecka-maskotki, czyli Extra. Tutaj, oczywiście poza nim i tymczasem Niedźwieckim, to niemal wszyscy są frustratami. Koledzy z PiS-u, bo wyszli z koalicji, a ich poseł śmiał mieć wątpliwości co do formalnej uczciwości władz miasta, z którymi jak na razie się mocno identyfikuje, koledzy z SLD, bo jednoznacznie opowiedzieli się przeciwko temu co robi 3P na czele z Andrzejem Brockim (słyszałem, że był w Sieradzu załatwiać Florczakowi robotę). Oczywiście największymi frustratami są ni mniej ni więcej tylko członkowie Platformy Obywatelskiej. Nie dość, że nie widziała nam się zbytnio koalicja z nimi, to wciąż mamy jakieś pretensje do prezydenta i do całej tej ekipy. Wogóle okazuje się, że wszystkie partie to siedlisko nieudaczników, półgłówków, kombinatorów, po prostu frustratów. Zresztą dopiero – odkąd go z jednej z nich wywalono. Nasuwa się więc pytanie, czy kontestowanie tego, ciągłe próby, tymczasem nieudane, spotkania się z czołówką władz PO,  to nie jest czasem objaw frustracji pana, panie Marku ? Nie mówiąc już o totalnym zakłamaniu. Ale o tym, to już było.
 

Max Weber.