wtorek, 29 maja 2012

Fajna Wieś


      Gdy czytam z jak niezwykłą troską o losach Zduńskowolskiego szpitala wypowiada się pan Marek Trzciński, to aż serce ściska. Szczególny wyraz owej troski wyraził na jednej z sesji Rady Powiatu. Według pana Marka w szpitalu " było dobrze do czasu aż do szpitala zajrzała polityka". Z jego sugestii wynika, że po przejęciu większościowego udziału przez miasto, polityka ze szpitala zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czego zresztą najlepszym przykładem są  miejskie spółki,   oczywiście !  Gdzie tu jest haczyk ?
      Ano jego zdaniem " powiat powinien mieć maksymalnie 20% udziałów,  a pozostałe podmioty proporcjonalnie wedle ilości mieszkańców gminy" . Niby z pozoru idea słuszna. Gdyby … ! No właśnie gdyby nie lekko zakamuflowana   informacja, kto tak naprawdę będzie wówczas rządził szpitalem i że to może  praktycznie  przesądzić  los powiatu !
      A żeby było jeszcze bardziej kuriozalnie, wg słów pana Marka  " jak tak dalej pójdzie to obawiam się, że starosta " nicnierobieniem" zlikwiduje nam także powiat" . No cóż, jak widać,  tyle samo "autentycznej" troski co i cynizmu.
      A swoją drogą myślę, że komuś z tym nicnierobieniem pomylił się chyba powiat z miastem ? Bo jak tak dalej pójdzie zamiast miasta będziemy mieli fajną wieś ! Oczywiście z nowoczesnym ratuszem …  jak na fajną wieś przystało …  oczywiście !


Świstak ... oczywiście.

poniedziałek, 28 maja 2012

" Na straganie... "


          Myślę, że wszyscy znają ten wiersz Jana Brzechwy " Na straganie w dzień targowy takie słyszy się rozmowy" . Rzecz jednak nie będzie o dniu targowym ale o Jarmarku Zduńskowolskim i nie będzie o warzywach, ale o  prezydencie Zduńskiej Woli.
          Pisałem już o tym, że jest on wielbicielem staroci. Oczywiście to nie grzech. Powiedziałby nawet - wręcz przeciwnie. To jeden z lepszych sposobów przekazywania potomnym świadectwa myśli, czynu, kunsztu naszych przodków. Ale co innego zbieranie i prezentowane, a co innego handlowania.
          Piotrowi Niedźwieckiemu nie schodzi z ust potrzeba ciągłego uwiarygadniania się. Niemal każda jego publiczna wypowiedź zawiera w sobie takie hasło. Czy prowadzenie handlu starociami na Jarmarku Zduńskowolskim, to wg Niedźwieckiego właśnie taka próba uwiarygadniania się.   Według niego chyba tak. Tylko wobec kogo ? A może tylko i wyłącznie chęć dorobienia do „marnej” pensji ? Wszak ponoć „sałaty” nigdy dość ! ( A jednak o warzywach).

          A jak komentowali to spotkani przeze mnie Zduńskowolanie ? Kompromitacja, dno, pośmiewisko .... . To jedne z najdelikatniejszych sformułowań pod adresem prezydenta. Wielu nie mogło uwierzyć w to co widzą. Powiedzieć wstyd to nic nie powiedzieć .

Zażenowany
Świstak

niedziela, 27 maja 2012

Tylko krowa nie zmienia poglądów?


       Och, jak bardzo szanujemy publicznie tych, którzy mają niezłomne poglądy. Tych, którzy nie są jak chorągiewki na wietrze, którzy są stali w swych opiniach. Szanujemy. Podziwiamy. Ale z niektórymi z nich nie mamy ochoty rozmawiać. Bo po co? Przecież nic im nie damy... Oni wiedzą swoje… Nie mam na myśli nikogo specjalnie. Nie. Mam na myśli raczej taki specjalny typ człowieka – człowieka, który uważa, że zawsze ma rację...
       Czy nie lepiej mieć do siebie dystans? Nie lepiej zakładać, że ktoś może przekonać nas do swego zdania i z tym kimś porozmawiać? Wszak mamy wtedy szansę przekonać kogoś do swego. Po co rozmawiać? By wymienić się poglądami. WYMIENIĆ. To znaczy przyjąć, że cudze są równie ważne, jak nasze. Nawet, jeśli niezgodne z naszymi... Może nasz rozmówca pokaże nam nowatorskie spojrzenie na coś. Albo poda zaskakująco trafny argument. Albo wykaże, że nasz argument jest kiepski, że nie ma fundamentów. I dochodzimy do tej boskiej chwili, w której ZMIENIAMY POGLĄD. My tak, ale nie On. On wie lepiej, jego poglądy są niezłomne! Jest nonkonformistą, trwa przy swoim, nie pozwala sobie na zmiany. I choć jest taki wspaniały, musi być bardzo samotny. Któż bowiem szczerze rozmawia z człowiekiem, który ma zawsze rację? Któż lubi być stale w błędzie, stale nie mieć racji? Niemiłe uczucie, prawda?  
       A co się dzieje, gdy ten niezłomny zmienia w końcu zdanie? Przecież nie staje się chorągiewką na wietrze… On po prostu wie DLACZEGO coś, czy kogoś poparł. Zmienił pogląd, bo ktoś go przekonał. Przekonał, ale przecież nie przekabacił, namówił…

       Odsłuchałam zupełnie niedawno dźwiękowy zapis wypowiedzi byłego senatora, który krytycznie odniósł się do poparcia jakiego udzieliłam panu Andrzejowi Brodzkiemu przed drugą turą wyborów na prezydenta miasta, czego konsekwencją było złożenie wniosku o moje wykluczenie z PO. 

      Ja poparłam pana Brodzkiego. Inni, choć traktowali go jak wroga, dziś z nim współpracują…
                                                                                                            
                                                                           Hanna Iwaniuk

czwartek, 24 maja 2012

Dialogi na płot i cztery nogi.


 Radio Erewań

             Dzień był piękny.  Świeciło słońce, a ja kosiłem trawę podziwiając rozwijającą się wkoło
       wiosenną zieleń.
-        Sąsiad też  dostałeś ?  -  stanąłem jak wmurowany
-        Ale co ?- wyłączyłem kosiarkę i podszedłem do płotu - o czym sąsiad mówisz ?
-        Działki rozdają - odczytałem w jego głosie odrobinę sarkazmu
-        A gdzie się taki głupi urodził co darmo swoje działki rozdaje ? - uśmiechnąłem się szyderczo.
-        A czy ja powiedziałem, że swoje ? - i spluną pod nogi - nasze ! - i aż ze złości się zrobił  czerwony.
-        Jak to nasze ? Ja swojej działki nie oddam - stwierdziłem stanowczo
-        Sąsiad, a jakie samochody są najlepsze ? - ni stad ni zowąd zapytał
-        No - tu poczułem się pewnie - Mercedes, Audi, Toy....
-        Bzdury opowiadasz sąsiad. Służbowe ! - przerwał wyraźnie poirytowany
-        A co to ma wspólnego z działkami ? - zapytałem z nieudawanym zdziwieniem, bo znów, jak to już często przy rozmowach z sąsiadem bywało, zacząłem się gubić.
-        Ma .... niestety. Masz w nosie co się z nimi dzieje !  - machnął ręką - jak w socjalizmie; nasze czyli niczyje. Zniszczyć, rozdać, to tak łatwo przychodzi.
-        Ale może cel zbożny ? - próbowałem zrozumieć
-        No właśnie - pokiwał z politowaniem głową –  zbożny ...  niestety - rozłożył bezradnie ręce i odszedł.

Świstak ... niestety :-/

środa, 23 maja 2012

Zapiski reemigranta cd .


Dzisiaj i w następnych zapiskach ogólnie pojęte zdrowie .
Ubezpieczenia :
W New Jersey za wyjątkiem dwóch , są tylko ubezpieczenia prywatne i jest ich kilkadziesiąt . Te dwa to medicate oraz medicare . Pierwszy to ubezpieczenie dla ludzi obłożnie chorych i inwalidów poniżej 65 roku życia . Drugi dla ludzi w wieku powyżej 65 roku życia . Są to ubezpieczenia federalne .W obu wypadkach konieczny jest legalny pobyt w Ameryce, a w tym drugim także opłacanie składek emerytalnych na tzw. social security ( coś jak polski zus ) . Prywatne ubezpieczenia są bardzo zróżnicowane pod względem wysokości składek i w zależności od jakości tego ubezpieczenia . Dla pracujących całość lub dużą część opłaca pracodawca . Dla pozostałych wykupienie najtańszego ubezpieczenia dla rodziny 4 osobowej , obejmującego tylko lekarzy i pobyt w szpitalu maksymalnie do 30 dni to koszt $ 28000 . Nie obejmuje ono anestozjologa , lekarstw , okulisty i dentysty .
Podobnie wygląda sprawa z ubezpieczeniami pracowników . Tylko duże przedsiębiorstwa mogą sobie pozwolić na pełne ubezpieczenie . Do nich należy też zaliczyć zatrudnienie w urzędach stanowych i federalnych . W większości ubezpieczeń pracowniczych lekarstwa są darmo , albo za minimalną przedpłatę np. $ 10 za lekarstwo bez względu na jego cenę .
Ubezpieczenia różnie też podchodzą do dostępności pacjentów do lekarzy . Jedne honorują tylko lekarzy , którzy mają kontrakt z tym właśnie ubezpieczeniem, inne nie mają tego ograniczenia .
W następnych zapiskach - przychodnie i lekarze .

                                                                Dziękuję !                        AMi.

poniedziałek, 21 maja 2012

Socjalna wpadka ... ! ?


       Zabezpieczenie mieszkań socjalnych, w wielu miastach spędza władzy sen z oczu. Naszej też, choć  wydaje się, że i tak pozostaje w półśnie. Budowa budynku socjalnego na ul. Złotej to projekt realizowany przez kilka lat. Droga, jak to kiedyś powiadali "od pomysłu do przemysłu" jest długa i kręta. Ważne, że w końcu przy pomocy dotacji , wypłaconej za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego, udało się tą inwestycję doprowadzić do końca. Pytanie jest tylko - czy do szczęśliwego końca ? Beneficjentem tych środków było miasto. Miasto ( czytaj: prezydent) podpisywało umowę i mam nadzieję, że po wcześniejszym jej przeczytaniu. Tylko, czy aby na pewno ?  
      Otóż zasady udzielania tego typu dotacji, są stosunkowo rygorystyczne. Przede wszystkim w związku z realizowanymi, dzięki niej, społecznie istotnymi inwestycjami i jej z założenia bezzwrotnym charakterze. Wywiązanie się z warunków umowy tj. sposobu jej wykorzystania podlega skrupulatnej kontroli. I okazuje się, że nasz włodarz "zdrzemnął" się na chwilkę, gdy decydowano o sposobie zagospodarowania wybudowanego budynku socjalnego i zrobiono to, nie zważając na zasady określone w umowie z BGK.
     Nasze sprytne władze, próbowały wrobić w to obecnego prezesa TBS -u. Rzecz bowiem idzie o 550.000,00 zł. Bagatela. Prezes jednak nie w ciemię bity, bo wszak to nie on podpisywał umowę więc i nie jego, zgodnie z prawem, odpowiedzialność. Na dodatek budynek jest własnością miasta i to ono decyduje o sposobie wykorzystania , czytaj - zasiedlenia. 


      Co dalej z tą kasą ? Czy ktoś jest w stanie wyjaśnić kto doprowadził do takiej sytuacji ? Czy ktoś, w przypadku konieczności natychmiastowego zwrotu tej sumy lub znacznego pogorszenia warunków jej udzielenia, odpowie za to ? Kochani radni zapytajcie o to pana prezydenta. Poproście o korespondencję z BGK. Gwarantuję Wam, że to będzie bardzo interesująca lektura.

Świstak

sobota, 19 maja 2012

Prowincja


       Jeszcze nie zdążyliśmy się otrzepać po sprawie drogi krajowej 12/14, a tu kolejny kuksaniec dla naszych miejskich władz. Urząd Marszałkowski w Łodzi odrzucił z przyczyn formalnych wniosek naszego magistratu o udzielenie dofinansowania na inwestycje w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Jak powiadają kręgi zbliżone do włodarza " ze względu na skomplikowane procedury nie udało się na czas...” . No cóż panu Dariuszowi Dzionkowi dużo czasu zajmują już opłacone lekcje języka angielskiego, stąd jego brak  na urzędowe pierdoły. Czyżby szykował się na emigrację ? Jeśli chodzi o super lenistwo to oczywiście przykład idzie z góry. A tak poważnie, Trio; Forum , 3P i Ex Senator znów dało  ciała, że o Biesiadnym prezydencie nie wspomnę. Gratulujemy. 


        A co się wydarzyło po " drugiej stronie ulicy" ? W dniu 19 sierpnia odbędzie się kolejna, organizowana przez powiat,  Wystawa Rolno - Przemysłowa i będzie miała wyjątkowy charakter dzięki pozyskanej dotacji z Unii Europejskiej. I czasu starczyło i formalnie dopieszczono. Jak to dobrze, że powiatowi nie pomaga nasz sprawny przedsiębiorca z tak ogromnymi, jak próbuje sugerować, koneksjami. Dla powiatu to szczęście, tylko jak pomóc miastu ? I oby nie było tak jak w tej piosence „ ni wyżyna ni równina, taka gmina ”.

Świstak