Dziś odbyła się sesja
absolutoryjna. Mam jednak wrażenie, że to nie absolutorium zdominowało jej
przebieg. Ale po kolei…
Proponowany
porządek zawierał ponad trzydzieści punktów, które oprócz uchwał związanych z
absolutorium dotyczyły wielu ciekawych zagadnień. Przy jego uchwalaniu
wprowadzono dwie zmiany: pierwsza przesuwała głosowanie nad uchwałą autorstwa
PIS w sprawie ustalenia opłaty za gospodarowanie odpadami - na początek sesji,
druga wprowadzała nowy punkt - projekt uchwały w sprawie wprowadzenia budżetu obywatelskiego.
Projekty uchwał w tej sprawie przedstawił nasz klub i klub radnych PIS. Szkoda,
że nie udało się wypracować wspólnego projektu obu klubów, o co zabiegałam
szukając porozumienia z kolegami z PIS podczas krótkiej przerwy w obradach . Skoro
tak się nie stało, postanowiłam wspólnie z kolegami z naszego klubu, wycofać
nasza uchwałę i poprzeć projekt PIS. Obiecałam radnym z klubu PIS, że
zagłosujemy za ich projektem, odkładając na bok nasze własne polityczne ambicje, bo
uznałam, że interes mieszkańców jest od tych ambicji ważniejszy. Potem przystąpiliśmy
do głosowań, które poprzedziło ślubowanie nowego radnego Pana Andrzeja Dąbrowskiego.
Pierwsza uchwała dot. zmian w
ustalaniu opłaty za odbiór odpadów. Projekt autorstwa PIS proponował
wprowadzenie ulgi dla rodzin wielodzietnych, wg niego opłaty byłyby naliczane
tylko za dwoje dzieci, każde kolejne w rodzinie miało być z tych opłat
zwolnione. Radny z naszego klubu Marek Podsadniak zgłosił poprawkę do tego
projektu, zakładającą że ulgą zostaną objęte wszystkie małoletnie dzieci. Zaproponował
aby wyniosła ona 50% ustalonych wcześniej opłat (czyli połowę z ośmiu albo czternastu złotych –
w zależności od wyboru segregacji odpadów lub rezygnacji z tej segregacji).
Wtedy rozpętała się burza. Zarzucano nam populizm, brak odpowiedzialności, przytaczano
obliczenia i symulacje, z których wynikało, że zachwiejemy wpływami do budżetu.
Było nerwowo i nieprzyjemnie. Nie będę przytaczać ani wypowiedzi radnych, ani wiceprezydenta,
czy sekretarza miasta. Pominę opinię prawników, którzy twierdzili, że planowana
ulga stoi w sprzeczności z prawem i zostanie wobec tego odrzucona przez
instytucję nadzoru ze strony wojewody łódzkiego. Ale argument w postaci
oszczędności po przetargu na odbiór odpadów w mieście i obawa przed reakcją
mieszkańców przeważyły – uchwała została podjęta. Zobaczymy, jakie będą jej
losy „w nadzorze”. Niezależnie od nich, radni wnioskowali o ponowne ustalenie
kosztów gospodarowania odpadami w mieście i ponowną kalkulację stawek za odbiór
odpadów. Zobaczymy, czy Prezydent przedstawi je na kolejnej sesji i jakie będą tego efekty. Jeśli uznamy, że opłaty można
zmniejszyć - spróbujemy to przeforsować.
Kolejny pakiet uchwał związany był z procedurą absolutoryjną.
Najpierw rozpatrywaliśmy sprawozdania z działalności Prezydenta za 2012r. Prezydent
chwalił się w nim sukcesami, ale moim zdaniem z punktu widzenia interesów miasta - tych sukcesów brak. Nie zmienił tego obszerny zakres sprawozdania. Może i sam
Prezydent miał wątpliwości, skoro w sprawozdaniu znalazł się nawet zakup
obieraka do warzyw, czy maszynki do mięsa? Potem zajmowaliśmy się sprawozdaniem z wykonania budżetu i sprawozdaniem finansowym. Wszystkie te dokumenty
mają charakter formalny. I z formalno-prawnego punktu widzenia wszystko się zgadzało:
działy, rozdziały budżetu, liczby i procenty.
Ale żeby ocenić, czy miasto dobrze funkcjonuje, liczby nie wystarczą. Liczby
się zgadzają, ale czy mieszkańcy są zadowoleni z zadań, które stoją za tymi
liczbami? Zdaniem naszego klubu jest z tym kiepsko, o czym świadczy m.in. stan utrzymania dróg, czystość, zieleń, z której kiedyś słynęła Zduńska Wola, kiepski, żeby nie
powiedzieć fatalny stan zasobów komunalnych. Prezydent bardzo nerwowo zareagował
na krytykę. Jak zawsze. Uważał, że moja opinia
wynika z tego, że źle widzę. Faktycznie mam wadę wzroku, ale czy ma ją także większość
zduńskowolan narzekających, że miasto się
nie rozwija, a nawet zamiera? Nie zmieni tego budowa Ratusza… W końcu doszło do głosowań. Radni PO wstrzymali się od głosu, podobnie jak
jeszcze trójka innych, zaś dwunastu
radnych zagłosowało za, więc Prezydent absolutorium uzyskał.
Potem głosowaliśmy nad pakietem
uchwał budżetowych. Większość zmian w budżecie nie budziła wątpliwości radnych.
Dyskusja rozgorzała przy uchwale przeznaczającej 30 tys. zł na wynagrodzenie za
napisanie wniosku aplikującego o środki na remont skansenu lokomotyw. Trzydzieści
tysięcy zł za napisanie wniosku? Jesteśmy bogatym miastem, skoro nas na to stać!
Pełnomocnik ds. inwestycji zachwalany przy objęciu swojego stanowiska jako fachowiec od pozyskiwania
funduszy zewnętrznych, wykwalifikowani pracownicy, którzy samodzielnie i
skutecznie przygotowali wniosek o środki unijne na ratusz, a my zlecamy
wypełnienie 6-stronnicowego (podobno) wniosku firmie zewnętrznej? To jest
dbałość o środki publiczne?
Nasz klub wstrzymał się też od głosu
przy głosowaniu nad uchwałą w sprawie zaciągnięcia przez miasto ponad 10,5 mln
kredytu na sfinansowanie deficytu budżetowego. Ale o tym napiszę innym razem.
Potem przyjęliśmy sprawozdania jednostek miasta: MDK-u, biblioteki, muzeum i
zakładu opieki zdrowotnej. W końcu doszło do głosowania nad projektem PIS w
sprawie budżetu obywatelskiego. Prawnicy wykazywali błędy w jego konstrukcji, zachęcali
radnych PIS do rezygnacji z ich własnego projektu i powrotu do głosowania nad
projektem PO. Ogłoszono przerwę, radni PIS udali się na naradę, długo to
trwało, w końcu uzgodnili, że nie zrezygnują z własnego projektu, nieco go
tylko zmodyfikują. Zgodnie z danym słowem, zagłosowaliśmy za uchwałą PIS.
Niestety nie zyskała poparcia. W tej sytuacji złożyłam wniosek o zmianę
porządku obrad i wprowadziłam nasz projekt
uchwały. Na wniosek Pani sekretarz uległ on małej modyfikacji, aby mógł
szybciej wejść w życie, wykorzystując zapisy funkcjonującej już w obrocie prawnym uchwały rady miasta o
konsultacjach społecznych. Ponieważ dawało to szansę na realizację projektu budżetu
obywatelskiego już w roku 2014, po dokonaniu zmian uchwała została poddana
głosowaniu. Większość radnych zagłosowała za jej przyjęciem. Tak zwyczajnie po
ludzku było mi przykro, że nie było wśród nich radnych PIS, którzy wstrzymali się
do głosu.
Potem interpelacje i wnioski
radnych, wnioski obywatelskie i w końcu po 8 godzinach obrad sesja się skończyła.
Hanna
Iwaniuk