Pani Agnieszka
Mikołajczyk miała być tzw. czarnym koniem ekipy budvarystów. Miała być, ale … .
Zacznijmy jednak od początku. Wszyscy już wiemy, że zasady którymi kieruje się
ta władza, przy kolejnych awansach, są dość mgliste, a w konsekwencji tego
często te awanse są chwilowe.
Rzecznik prasowy,
doradca medialny, to brzmi dumnie. Czy
jednak to, że pisuje się do dość prymitywnego pisemka o sukienkach ślubnych, może być podstawą do bycia rzecznikiem
prasowym? Wydaje się, że to trochę mało, ale oczywiście nie dla tzw. senatora
VII kadencji. Zasada jest dość prosta. Każdy kandydat na jakiekolwiek
ważniejsze stanowisko w mieście, nie wyłączając tego najważniejszego, ma być spolegliwy. Wiedza? Doświadczenie? To
nie ma znaczenia, gdy i jedno i drugie w jego przekonaniu ma on.
Kompromitacja
rzeczniczki prezydenta posuwała się
coraz dalej. Jednak z racji udziału (
choć dość mizernego) w Extra nie można było jej, tak jak już wielu wcześniej, ot po prostu „puknąć” ( cytat z
pewnej wypowiedzi tzw. senatora). Nie można „puknąć” trzeba „awansować”.
Pani Agnieszka Mikołajczyk wg
Niedźwieckiego „ma teraz zadania
związane z promocją i kulturą”. To oczywiście też brzmi dumnie. No cóż, jeśli
osiągnie takie same sukcesy w promocji kultury jak w doradztwie medialnym to
pozostaje nam tylko pogratulować
kolejnego wizjonerskiego awansu. Zastanawiam się czy za jakiś czas, przy okazji
następnego „awansu” Niedźwiecki znów powie „Nie miałem zastrzeżeń do jej dotychczasowej
pracy chociaż nie ukrywam, że trzeba uporządkowania... ” ( Nasze Radio
22.01.2014). Niestety wg nas trzeba globalnego uporządkowania.
Kiedyś przy okazji łączenia/dzielenia Biura Inwestycji i Infrastruktury
Technicznej, Niedźwiecki stwierdził „ Ponieśliśmy pewne fiasko, eksperyment (…)
się nie powiódł … „ Który to już z kolei eksperyment się nie powiódł? Aż trudno
zliczyć.
„Siała baba mak, nie
wiedziała jak, a dziad wiedział ... ”. Tylko czy na pewno dziad wiedział jak ?
Max
Weber